17 marca 2007

 

Witold Boretti, który zginął we wrześniu 1939 r. we własnym majątku, był ofiarą, a mordercami komuniści: Białorusini i Żydzi.

 

              Przez ponad rok od wszczęcia postępowania w sprawie okrutnego mordu popełnionego na ludności polskiej w Brzostowicy i okolicach prokuratorzy IPN nie zdołali wiele ustalić. Śledztwo utknęło w miejscu. Do dziś prokuratorzy nie przesłuchali bodajże jedynego żyjącego naocznego świadka tamtych wydarzeń. Pikanteri całej sprawie dodaje fakt, iż zajmuje się nią ten sam oddział IPN-u, który jeszcze niedawno w iście ekspresowym tempie "ustalił" sprawców zbrodni w Jedwabnem.

 

              Czy sytuacja ta przypadkiem nie jest spowodowana tym, że ewentualne ustalenia mogłyby potwierdzić to, co znani i cenieni historycy - m.in. prof. Tomasz Strzembosz, prof. Jerzy R. Nowak czy Leszek Żebrowski - podkreślali od dawna - ludność żydowska na Kresach współpracowała z sowieckim okupantem, niejednokrotnie w okrutny sposób mordując Polaków? Czy wreszcie dlatego że takie ustalenia mogłyby zburzyć starannie budowany przez niektóre środowiska mit o "spokojnej, lojalnej wobec II RP ludności żydowskiej, wymordowanej przez polskich sąsiadów", a pokazać zupełnie inny obraz tamtych wydarzeń; udowodnić, że ewentualne nastroje antyżydowskie na Kresach mogły być spowodowane wcześniejszymi okrutnymi, antypolskimi ekscesami, do jakich dochodziło ze strony mieszkających tam skomunizowanych Żydów.

 

             O nieludzkiej zbrodni, do jakiej doszło w połowie września 1939 r. w okolicach niewielkiej miejscowości Brzostowica położonej na terenie obecnej Białorusi, informowała gazeta Nasz Dziennik. Tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Brzostowicy za sprawą tamtejszej ludności, głównie żydowskiej, doszło do wyjątkowo okrutnego mordu na polskich mieszkańcach w tych terenach.

 

            Akcją kierował specjalny "Komitet Rewolucyjny w Brzostowicy Wielkiej", którego przewodniczącym był niejaki Żak Motyl, żyd, a członkami Żydzi i Białorusini.

 

            Jak pisze naoczny świadek tamtych dni - " Pamiętam, że przyszli nocą i wyciągali ludzi z domów. Krzyk był straszliwy. Przewodził im Ajzik, syn Deli i Borucha "...